Telewizja to narkotyk! Przekonała się o tym pani Helena* z podlubelskiej miejscowości, kiedy pod koniec 1967 roku założono jej w domu gniazdko telewizyjne. Ten wyczekiwany wówczas przez wielu dzień zmienił jej życie diametralnie, lecz w sposób, którego bynajmniej się nie spodziewała. Dzień po dniu była narkotyzowana tą drogą, do tego męczona przerażająco okrutnie i w nieludzki sposób. I nawet przeprowadzka do Lublina niczego nie zmieniła, a jedynie pogorszyła sprawę. Dopiero wtedy, doprowadzona do ostateczności, napisała prośbę o pomoc do Towarzysza I Sekretarza, bo kto inny miał dostateczną władzę i możliwości ulżyć jej w cierpieniu? List się zachował, a wraz z nim mrożąca krew w żyłach historia pani Heleny. Nam pozostaje wierzyć, że pomoc nadeszła szybko i skutecznie.
*Imię bohaterki zmienione, nazwiska z oczywistych powodów nie publikujemy.
1266, Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, sygn. 658
MK
323.